14 czerwca 2023

Maksio - moja inspiracja

Koty w mojej rodzinie były od kiludziesięciu lat (tak, wiem jak to brzmi) :), mieszkałam z nimi i spędzałam czas, ale pierwszym prawdziwie "moim kotem" był Maksio. W 2017 roku nazywał się Eye i przebywał po operacji w klinice weterynaryjnej w Solcu Kujawskim.

O jego istnieniu dowiedziałam się dzięki stronie www.ratujemyzwierzaki.pl, na którą regularnie zaglądałam i pomagałam przekazując mniejsze lub większe datki.

Pewnego słonecznego dnia robiłam rutynowy research zwierząt potrzebujących pomocy, przesuwałam stronę w dół. Nagle ujrzałam maleńkiego, czarno-białego kotka, brudnego i umazanego krwią. Do tego z wypadniętymi gałkami ocznymi. Przeżyłam szok z powodu cierpienia jakie zobaczyłam.

Link do podstrony, gdzie odnalazłam Maksa: www.ratujemyzwierzaki.pl/malutek

Do tej pory dokładnie pamiętam myśl, która pojawiła się w mojej głowie w tamtej chwili: - Musisz coś zrobić! Nie szukaj wymówek, że KTOŚ ma coś zrobić. Dlaczego tym kimś ma być ktoś inny, a nie Ty?!

Szybko zadzwoniłam do męża, streściłam mu jak wygląda sytuacja, powiedziałam, że po rekonwalescencji maluch będzie szukał domu i zapytałam czy nie moglibyśmy go adoptować. Mąż odpowiedział natychmiast: "Bierz go".

Zadzwoniłam do stowarzyszenia, które miało go pod opieką, omówiliśmy szczegóły i warunki adopcji. Dowiedziałam się, że Eye był świeżo po enukleacji gałek ocznych, musimy poczekać 14 dni aż całkowicie wydobrzeje i przejść procedurę przedadopcyjną. Oczywiście zgodziłam się, cierpliwie czekałam, przygotowywałam dom na jego przyjęcie i kompletowałam wyprawkę. Aż nastał 14 sierpnia 2017 , kiedy mogliśmy wreszcie pojechać po naszego nowego podopiecznego, którego już oficjalnie nazwałam Maks :)

Pierwsze spotkanie to były dla mnie duże emocje, maluch siedział w klatce w przychodni , wzięłam go na ręce i przepadłam. Przytulił się, spokojnie siedział.

Podpisaliśmy umowę adopcyjną, odebrałam dokumentację medyczną i mogliśmy wracać do domu, do Łodzi.

 

Wówczas, w sierpniu 2017 roku zaczął się nowy rozdział w moim życiu, choć wówczas jeszcze nie zdawałam sobie sprawy ile pozytywnych zmian zajdzie w moim życiu.

Aklimatyzacja przebiegła bezboleśnie, Maksio jak każdy porządny koci maluch jadł, bawił się i spał.

Z biegiem czasu z miziaka zrobił się trochę niedotykalski kawaler (faza nastoletniego buntu?), a następnie wróciła faza misia przytulaka i tak zostało do dziś. Choć, jak u każdego szanującego się kota, przytulanie musi odbywać się na jego warunkach i w czasie przez niego wyznaczonym :)

 

Aktualnie żyjemy w harmonii w ludzko-zwierzęcej rodzinie, gdzie jest trzech dwunogów i cztery czworonogi.

 

Maks stał się dla mnie inspiracją i motywacją do wielkich zmian w moim życiu. Zaczęłam czytać o kotach wszystko, co wpadło mi w ręce i co udało mi się znaleźć w księgarniach czy w sieci. Równolegle rozpoczęłam pracę jako wolontariusz w kociej fundacji w Łodzi. Później zapragnęłam dowiadywać się więcej, szukałam szkoleń, kursów i webinarów. W końcu kropką nad i była decyzja o studiach podyplomowych 300 km od domu, w Krakowie.

 

A wszystko zaczęło się od od spotkania kociego liliputa, który 6 lat wcześniej stanął na mojej drodze ...