O Tosi 11-miesięcznej kotce, która w 2020 roku nazywała się Ślepką, również przeczytałam na stronie www.ratujemyzwierzaki.pl/psomnapomoc-chora-koteczka.pl.
Początek jej życia był bardzo smutny. Niewidomą i bezdomną znalazł przypadkowy przechodzień , a kilka następnych miesięcy spędziła zamknięta w klatce w przychodni. Do tego doszły wielkie problemy ze skórą, Ślepka miała wielkie rany, które nie chciały się goić. W końcu ktoś się nad nią ulitował i trafiła do domu tymczasowego do Brzegu koło Opola.
Tam po nią pojechałam, podpisałam umowę adopcyjną, dostałam książeczkę zdrowia i mogliśmy wracać do domu.
To, że będzie to DOM NA ZAWSZE wiedziałam od razu, gdy zobaczyłam Tosię. Pani z domu tymczasowego ostrzegała mnie, ze kotka nie lubi jazdy w samochodzie, bardzo się wtedy denerwuje i ciężko nad nią zapanować. Pomyślałam, że pewnie jest przerażona i bardzo się boi. W drodze powrotnej usiadłam na tylnym siedzieniu, rozłożyłam koc na kolanach, postawiłam transporter na siedzeniu i nieśmiało uchyliłam drzwi spodziewając się armageddonu. Kotka wyślizgnęła się ze środka, weszła mi na ręce i przytulona siedziała spokojnie całą drogę.
Pamiętam, że byłam szczęśliwa, ale początkowo bałam się jak sobie poradzę z jej krwawiącymi, niegojącymi się ranami. Pamiętam też pierwszą myśl jaka pojawiła mi się w głowie, gdy ją ujrzałam, usłyszałam o problemach z leczeniem i arsenale leków, które miała brać. Pomyślałam od razu: to stres! Musi się poczuć pewnie, bezpiecznie i wreszcie zadomowić na dobre w jednym miejscu.
W tamtym okresie miałam mgliste pojęcie na temat ogromnego wpływu stresu na kocie zdrowie, ale intuicja podpowiedziała mi w jakim kierunku mam iść.
Zrobiliśmy kompleksowe badania krwi, testy alergologiczne, odstawiliśmy sterydy, które w niczym nie pomagały. Dieta, a przede wszystkim spokój i poczucie bezpieczeństwa sprawiły, że rany się zagoiły, a dolegliwości minęły. Kawałek szyi pozostał i najpewniej pozostanie nieporośnięty futrem, nazywam go "indyczą szyjką", bo jest różowy i faktycznie wygląda jak fragment ptasiej szyi :)
Koteczka czuje się kochana, to podstawa jej dobrostanu.
Tosia to kotka, która mimo ciężkich przejść w pierwszym roku jej życia jest bardzo pozytywnie nastawiona do ludzi i do zwierząt, a do tego ciekawska i chętna do zabaw. Mamy swoje rytuały, np. skok na czubek wysokiego drapaka oznacza, że mam wziąć ją na ręce i nosić po mieszkaniu. Robimy parę rundek i jak czas się kończy Tosia daje znak, że na dziś koniec zwiedzania i mam ją odstawić na podłogę :)
W międzyczasie musieliśmy się zająć kompleksowo tematem Tosinego zdrowia. Z powodu plazmocytarno-limfocytarnego zapalenia dziąseł musiała mieć usunięte większość zębów, zostały jej tylko kły i siekacze. Miała również problem z wyciekiem z nieprawidłowo oczyszczonych oczodołów. Nękały ją stany zapalne i odczuwała ból. Na kolejnej operacji chirurg oczyścił jej oczodoły i prawidłowo zaszył. Poprawił się jej komfort życia.
Tosia razem z Maksem uwielbia wylegiwać się na tarasie, chodzić na spacery do ogrodu. Oboje ubrani w puszorki i smycze wybiegają ochoczo na dwór po czym każde ciągnie mnie w przeciwną stronę :)
Mimo swoje niepełnosprawności i tego że są niewidomi uwielbiają słuchać śpiewu ptaków, szumu drzew, oddychać świeżym powietrzem, podgryzać trawę i tarzać się w piachu. Widać, że to im sprawia radość. Codziennie gdy wracam do domu, po obowiązkowym powitaniu prowadzą mnie do drzwi i wyraźnie oznajmiają, że czas na spacer lub przynajmniej przewietrzenie futra :) Pomimo zmęczenia kocham takie chwile. Tak samo jak te momenty, gdy przychodzę do łóżka pooglądać film na Netflixie, a za chwię cała czwórka sierściuchów leży koło mnie :)